Wstęp


Reportaże fotograficzne to rzadkość w prasie nie tylko lokalnej;
z reguły temat prasowy ilustrują co najwyżej dwie, trzy fotografie.
Dlatego też wiele zdjęć nie dociera do czytelnika, a często są to unikalne albo,
co najmniej interesujące ujęcia.
Ten blog ma wypełnić ów nieznośny dla fotoreportera mankament.
Opisów będzie raczej mało, bo przecież fotografia jest jak tysiące słów.

piątek, 31 maja 2013

Mój skromy wkład w obchody Roku Juliana Tuwima.


       Powodem mojej aktywności rocznicowej było spotkanie z Joanną Siedlecką. Boleśnie mnie dotknął  sposób potraktowania poety, jako totalnej szmaty. Zrobiłem to także z poczucia korporacyjnej lojalności i niech mi Tuwim wybaczy, że stawiam się w jego obronie, ale jeśli nie ma komu, to muszę wystarczyć ja.

Rzeźba głowy Juliana Tuwima w szkole jego imienia w Kobylinie
(autor nieznany)
Na początek artykuł napisany dla Rzeczy Krotoszyńskiej.
                                      

                                             Tuwim w rynsztoku

We wtorek, 23 kwietnia, o siedemnastej w Krotoszyńskiej Bibliotece Publicznej  im. Arkadego Fiedlera rozpoczęło się spotkanie z Joanną Siedlecką, autorką wielu książek o polskich pisarzach i poetach. Ten wieczór był poświęcony w całości Tuwimowi.

Znana eseistka i reportażystka swoją gawędę o Julianie Tuwimie rozpoczęła od wygłoszenia tezy, że przed wojną poeta był birbantem, pijakiem, literackim krezusem i lizał klamki sanacji, a po wojnie nadal był pijakiem, ale tym razem lizał zupełnie co innego i już zupełnie innej władzy. Potem dowiedzieliśmy się, że był najbardziej pazernym pisarzem w historii naszego kraju i to do spółki ze swoją piękną żoną, która się nie uśmiechała do ludzi, bo mogło to spowodować powstanie zmarszczek.
Na dodatek Tuwim razem z kolegami ze znanej grupy poetyckiej Skamander trzymał za mordę cały ówczesny świat literacki, a konkurencję niszczył zjadliwymi paszkwilami albo wykluczeniem przez pozbawienie możliwości druku.
Jakby tego było za mało, mówczyni dorzuciła kilka informacji o tym, że Tuwim tak naprawdę to matki swojej nie kochał i porzucił ją w chorobie, a wiersze, które o niej i dla niej pisał, to fałsz i totalna nieszczerość.
Oczywiście prelegentka, co jakiś czas wspominała, że pisał dobrze i wielkim poetą był, ale to przecież komunał. Lata wojny w swojej opowieści Joanna Siedlecka wdzięcznie ominęła, chociaż to właśnie wtedy powstają Kwiaty polskie, ale było już jasne, że nie o twórczość Tuwima tutaj chodziło.
Pisarka dalej prowadziła heroiczne dzieło odbrązawiania poety i rzucała cytatami, z których wynikało, że Tuwim Julian był właściwie ciężkim głupkiem, ale budził podziw, bo pomimo swej głupoty pisał wspaniałe wiersze, jednakże, mimo, że ładne, to w gruncie rzeczy nic niewnoszące do literatury.

Joanna Siedlecka w krotoszyńskiej bibliotece

Zapewniam czytających te słowa, że jest mi niezwykle ciężko referować ową opowieść, tym bardziej, że to nie był koniec odzierania poety z resztek przyzwoitości.
Pani Joanna Siedlecka o czasach emigracji Tuwima mówiła krótko i dobitnie; a chodziło jej o to, że w Ameryce Tuwim pił i żerował na ludzkiej naiwności i hojności. No a kiedy poeta skażony amerykańską wersją komunizmu wraca do kraju, gdzie panuje radziecka odmiana tej samej doktryny, nie pozostawia już na artyście suchej nitki. Po prostu sprzedawczyk, literacka prostytutka, pazerny dorobkiewicz i tęgi ochlej.
W sentencji swojej sensacyjnej wersji życia Juliana Tuwima prelegentka stwierdziła, że umarł za karę, za to, co zrobił, jak żył i jak na koniec pisał. Potem sformułowała przypuszczenie, że gdyby jednak pożył dłużej, może by jednak się zrehabilitował, jak inni poeci, którzy dożyli sędziwej starości.
Mogę tylko domniemywać, że tak odmienny obraz jednego z najważniejszych poetów naszej współczesności może niejednego czytelnika przyprawić o ból głowy, może nawet zrodzić pytanie, czy rzeczywiście chodziło o tego Tuwima, którego znaliśmy dotychczas?
Popularne powiedzenie mówi, że dobra literatura sama się obroni, a że to prawda, wystarczy sięgnąć po któryś z tomików Tuwima; pani Joanna Siedlecka ma pełną tego świadomość i dlatego opowiada nie o jego twórczości, ale o życiu pisarza, szukając w nim pikantnych szczegółów i tragedii.
Mam nieodparte wrażenie, że Joanna Siedlecka w całym swoim trudzie zrzucania Tuwima z należnego mu cokołu nie dała słuchaczom szansy na zrozumienie skomplikowanej postaci artysty, po prostu pchnęła go do rynsztoku.
Ażeby przywrócić Państwu równowagę i miarę twórczości poety, na koniec zacytuję fragment listu Bruno Schultza do Juliana Tuwima z 26 stycznia 1934 roku:
…Gdy Pan przed laty przyjechał do Drohobycza, byłem na sali, patrzyłem na Pana mściwie i buntowniczo, pełen ponurej adoracji.(…) Pewne wiersze Pańskie doprowadzały mnie wówczas do rozpaczy z bez­radnego podziwu. Bolało – czytać je powtórnie i za każdym razem toczyć pod górę tę ciężką bryłę podziwu, która przed samym szczytem leciała w głąb, nie mogąc utrzymać się na stromej pochyłości zachwytu. Unicestwiały mnie one, a zarazem dawały upojenie, przeczucie nadludzkich triumfalnych sił, którymi kiedyś rozporządzać będzie wyzwolony i szczęśliwy człowiek…

/Paweł W. Płócienniczak/ 

Wierszyk okolicznościowy, w finale lekko niecenzuralny. 

Dedykuję Tuwimowi w czas obchodów Roku jemu poświęconemu. 


Spotkanie z ciekawym człowiekiem ze stolicy

Ze stolicy przybyła na prowincję pani
Co pożeraczką jest czystego rozumu
I teraz tutaj bez żadnych ogródek
Wyrzyga każdy jego ogryzek

Czego nie robi się za pieniądze
Cyrkowe sztuczki językiem złotym
Szczykanie jadem i plucie kwasem
Byle zarobić ciężkie srebrniki

Siedzą w świetlicy młodzi i starzy
I łapią w locie każdą sensację
Pani z Warszawy nic im nie szczędzi
Są popierdułki i sodomy
Spędy pazernych grafomanów
Dziwki i franty z historii wzięte
Byle na smyczy mieć ich uwagę

Nie ważne komu, z kim i dlaczego
Ważne przywalić prosto w mordę
Ważne jest trafić kopem w jaja
To jest dopiero piękne spotkanie
Panie, panowie i znowu panie
Tu się sprzedaje, tu się kupuje
Odejdź malutki, bo cię opluję

A we finale ciche pytanie
O kim mówiła ta jasna pani
O jakimś martwym anonimie

Nie kurwa, o Tuwimie!


/Paweł W. Płócienniczak/